Gdy miałem 13 lat nauczyłem się podstaw HTML, CSS i JavaScriptu, a pomogła mi w tym... Czarodziejka z księżyca 🌖
Niezwykle poważna historia 😉 🧵 ↓
To było w okolicach 1999 roku. Chodziłem wtedy do podstawówki i poznałem 2 lata starszego ode mnie kolegę — Łukasza.
Był to "szkolny mistrz komputerów".
Nie znałem ówcześnie nikogo z większym skillem.
Sporo się od niego nauczyłem. Przede wszystkim podstawy programowania w Turbo Pascalu, podstawy konfiguracji sieci (z naciskiem na modemy dial-up) oraz obsługę systemu operacyjnego (MS-DOS 6.22 ✌️ + Win 3.1).
Najcenniejsze jednak okazało się to, czego nauczyłem się przypadkiem.
Łukasz był skrajnym fanem mangi i anime. Takim... skrajnie-skrajnym.
Dom oklejony plakatami z przeróżnych anime. Częste wizyty na zlotach otaku, nauka podstaw języka japońskiego, prenumerata Kawaii, czytanie mangi w oryginale i usilne 'nawracanie' wszystkich na mangę/anime.
Łukasz jako jeden z nielicznych "miewał dostęp do internetu".
Raz na kilka tygodni wybierał się do kafejki internetowej i "ściągał internet na dyskietkę", czyli mówiąc prościej, za pomocą specjalnego softu archiwizował strony do poczytania na później w domu.
Pewnego razu zachorowałem na świnkę i musiałem sporo czasu spędzić w domu.
Łukasz był troskliwym kolegą, więc mnie odwiedził i abym się nie nudził, przyniósł mi... 18 tomów "Czarodziejki z księżyca" i dyskietkę 🤯
"Ściągnąłem Ci trochę netu. Lepiej zrozumiesz dzięki temu czarodziejkę, ale najpierw ją przeczytaj!" - powiedział.
Na dyskietce zarchiwizowanych było kilka serwisów wyjaśniających genezę czarodziejki z księżyca, opisy bohaterów, drzewo zależności między nimi, linia czasu itp.
Tak... czarodziejka. Tylko tego teraz potrzebowałem siedząc w łóżku 🤦♂️
Przyznaję, że przeczytałem 12 tomów bazowej mangi i nie było to takie złe, jak myślałem, ale może to być też zasługa gorączki 😅
Później przyszedł czas na zawartość dyskietki.
Opisy bohaterów były skrajnie nudne, więc co najwyżej je przeglądałem.
Nie mogłem się tylko przestać zachwycać "jak ten internet jest wspaniały".
Pliki linkowały do siebie i nawet wyświetlały obrazki - ale super!
Coś skłoniło mnie do podglądnięcia źródeł plików HTML, które dostałem. Była to typowa "zupa tagów" modna w latach 90'. Brak formatowania.
Zauważyłem tam jednak pewne zależności.
Gdy ktoś napisał <b>Tuxedo</b>, to Tuxedo był pogrubiony, a <hr> robiło kreskę 😮
Następne tygodnie spędziłem na modyfikowaniu plików, które otrzymałem.
Umiałem już formatować tekst, zmieniać kolory, a nawet dodawać kolumny i wiersze do tabel.
Łukasz był zachwycony, gdy wręczyłem mu puste dyskietki i poprosiłem o więcej materiałów na temat czarodziejki 😏
Kilka miesięcy później stworzyłem od zera pierwszą stronę internetową.
Drugą byłą już strona mojej szkoły.
Później natrafiłem na kurs Pawła Wimmera, który dołączony był za darmo do "Pajączka" (taki edytor HTML) i to wystrzeliło mój rozwój w kosmos 🚀
Jakby na to nie patrzeć, gdyby nie wpychanie mi czarodziejki z księżyca, prawdopodobnie zetknąłbym się z technologiami webowymi dopiero w liceum lub na studiach, a ta wiedza pozwoliła mi drastycznie przyspieszyć mój rozwój w branży IT.
Tak przy okazji, to jeśli brzydzisz się anime, to rzuć okiem na Death Note, a być może zmienisz zdanie — tylko uwaga, bo uzależnia 😉
OK, to tyle przemyśleń.
Idę naklejać na ścianę plakat z Ryuk-iem 👋