To już 93 dzień mojego codziennego tworzenia treści do social mediów.
Czas na podsumowanie kilku faktów z tym związanych i decyzję, co dalej.
No to lecimy 🧵 ↓
Ostatni raz takie podsumowanie robiłem po 39 dniach codziennego publikowania. Skupiałem się jednak wtedy na suchych danych i porównaniu różnych sieci.
Dziś przedstawię konkretne wnioski z tego płynące, więc ocena będzie mocno subiektywna.
Dawniej starałem się publikować w social mediach przynajmniej raz na tydzień, a czasami zdarzało mi się wrzucać materiały 2x/tydzień.
Obecnie publikuję 1-3 posty dziennie dbając, aby miały wartość dla odbiorców. Jakie to ma przełożenie na zasięgi?
Może Cię to zaskoczyć, ale 7, czy niekiedy i 14-krotne zwiększenie częstotliwości publikacji, zwiększa zasięgi tak ~2x.
Z zasięgowego punktu widzenia jest to więc przepalanie zasobów. Zakładam, że spokojnie dałoby się osiągnąć podobne wyniki, publikując 2-3 wpisy/tydzień.
Taka częstotliwość publikacji zwiększa jednak lawinowo liczbę obserwatorów. Trafiały się momenty, gdy jednego dnia przybywało mi po 200-300 nowych obserwujących, a typowego dnia przybywa ich teraz około 30-40, zależnie od sieci**
** dla Mastodona to wynik miesięczny 😉
Co ciekawe, licznik wyświetleń pojedynczych postów nie wzrósł w sposób znaczący, a momentami nawet zauważam, że spadł.
Czytelnicy trafiają na treści częściej, ale mniej czytelników zagłębia się w ich treść.
Dawniej: 2 posty po 15-25k wyświetleń
Dziś: 7 postów po 8k każdy
Jak to się przekłada na zyski?
Sprzedaż serwerów VPS przez ten czas mocno wzrosła. Ilekroć opisuję coś związanego z "Mikrusem", tego dnia i dzień później zauważam 2-3x wzrost sprzedaży.
Podobnie jest z newsletterem unknowNews.
Wspomnienie o nim generuje nowych subskrybentów.
Należy tutaj jednak pomyśleć o koszcie alternatywnym. Ilość pracy wkładana w codzienne pisanie technologicznego eseju może nie być warta chwilowego wzrostu sprzedaży o te 2-3x.
Koszty mojej pracy wrzucone w reklamy np. w sieci Meta mogłyby dać podobne jak nie lepsze wyniki.
Do całości układanki dochodzi jeszcze "koszt psychiczny".
Dość naturalnym zjawiskiem w sieci jest, że dostaniesz po tyłku po każdym większym, opublikowanym materiale. Znam to np. z YouTube.
Tworząc formy tekstowe, nie jest wcale inaczej.
Publikując 1 film miesięcznie, miałem przeważnie przez max. 3-4 dni od dnia publikacji najazd "dziwnych ludzi".
Publikując treści codziennie, nie mam dnia (dosłownie, bo w weekendy także publikuję), w którym mógłbym odpocząć od skrajnie niemiłych ludzi. Trwa to już 3+ miesiące.
Zaczynając ten eksperyment, nie ustaliłem warunków jego zakończenia, ale teraz stwierdzam, że dociągnięcie do 100 napisanych esejów będzie dobrym domknięciem serii.
Co będzie dalej? Chciałbym przetestować inny sposób publikacji, ale na pewno nie tak intensywny, jak obecny.
Jeśli masz jakieś pytania związane z tym eksperymentem, to pytaj śmiało. Postaram się odpowiedzieć, jak bardzo będzie to możliwe, bo nie wszystko jest policzalne.